Justyna Ptak „Spotkanie”

0
1154

Justyna Ptak, klasa I a – I miejsce w kategorii proza

„Spotkanie”

          Cała historia miała miejsce w piątek. Była przerwa, a jak to na przerwach bywa, dzieci szaleją.

         Pod klasę przy sklepiku podbiegła dziewczynka o imieniu Nikola.

Rzuciła pod drzwiami rozpięta plecak, w którym znajdowała się komórka / Nokia 3100/. Telefon wypadł i… przeraził się, widząc tyle nóg! Mógł przecież zostać rozdeptany, Na razie jednak tylko lekko go kopnięto, po czym ślizgiem wpadł w szczelinę między podstawą schodów a posadzką. Był bezpieczny, co nie oznacza zadowolony.

– Jak ja teraz odnajdę Nikolę? Czy zauważy, że mnie brakuje w plecaku? – martwiła się biedna Nokia

Te rozmyślenia przerwał dzwonek na lekcję. Momentalnie korytarz się opróżnił i zapadła cisza. Rozpoczęły się zajęcia, a Nokia lekko przysnęła. Skoczyła na równe nogi, a raczej na podstawę, gdy rozległ się ponownie dzwonek. Z klas wybiegły dzieci, pędząc do szatni w takim tempie, jakby je sam diabeł gonił. Wśród nich mignęła jasna głowa Nikoli. Dziewczynka wcale komórki nie szukała.

Minęło wiele godzin od czasu, gdy wpadła pod stopień. W całej szkole zapanowała cisza i wtedy Nokia odważyła się lekko wysunąć, by ocenić swoje położenie. Rozglądała się z ciekawością, gdy jej uwagę przykuły migające cyferki.

– Mamusia? – szepnęła z zachwytem.

– Nie jestem twoją mamusią, tylko Dzwonkiem. Skąd się tu wzięłaś?

– Nie jesteś mamusią, jaka szkoda – Nokia była rozczarowana – to coś ty za jeden?

– Nie wiesz co to Dzwonek szkolny? – z wysoka rozległ się dość ostry głos.

– Nie bardzo – pisnęła komórka.

Łagodniejszy nieco ton dzwonka świadczył o tym, że poczuł się udobruchany     i gotowy do rozmowy.

– Odmierzam czas lekcji i przerw. Jestem tu najważniejszy – oświadczył dumnie.

– O! Dlaczego? – grzecznie spytała Nokia.

– Bo ode mnie zależy życie w szkole!

– Aleś ty ważny! – powiedziała komórka z wyraźnym respektem.

– O, tak, ja i moja rodzina służymy w tej szkole już od 60 lat.

Nokia 3100 była wyraźnie poruszona tą wiadomością, w jej pamięci nie mieściło się bowiem tyle lat. Toteż z szacunkiem zapytała:

– Jak to 60 lat?

– Ano tak. Najpierw mój dziadek, potem tata, teraz ja decydujemy o czasie zabawy i nauki.

– Opowiedz mi o tym. To takie fascynujące – poprosiła komóreczka.

– Najpierw był mój dziadek. Wyglądał zupełnie inaczej niż ja, był dzwonkiem na drewnianej rączce. Zawsze go nosił woźny. Nie było to zbyt dobre rozwiązanie, bo woźny zapomniał nieraz zadzwonić na czas i lekcje się przedłużały. Dzieci nie były zadowolone. Później wymienili dziadka na mojego tatę. Był podobny do mnie i funkcjonował prawie tak samo, ale sprawiał problemy, bo dzwonił za wcześnie, albo wcale, a pani woźna znów musiała pilnować godzin na zegarku. Na jego miejsce przyszedłem ja. Jestem naprawdę dobry, nigdy się jeszcze nie popsułem,  jestem pierwszym rewelacyjnym dzwonkiem w dziejach tej szkoły. Nikt jeszcze się na mnie nie skarżył i nie składał zażaleń do dyrektora. Wszyscy są ze mnie dumni. A w czerwcu ja i moi przodkowie obchodzimy jubileusz 60-lecia. A ty ile masz lat? – zakończył swą opowieść pytaniem.

– Ja z moją właścicielką Nikolą jestem niecały rok – wyjaśniła komórka.

– Niecały rok?! A taka jesteś podrapana. Myślałem, że jesteś starsza! – zdziwił się dzwonek z niesmakiem.

– No cóż, moja właścicielka jest taka niedbała – wyszeptał telefon ze smutkiem – Jak jej się znudzę, to wymieni mnie na lepszy model.

Dzwonkowi zrobiło się żal Nokii.

– Nie martw się, będzie dobrze… Wiesz co, przepraszam, ale jestem zmęczony i chce mi się spać.

– Ja też jestem śpiąca, chyba bateria mi siada. Dobranoc.

Zasnęli oboje, a nazajutrz pani Jadwiga Pizoń znalazłszy komórkę, zaniosła ją do gabinetu dyrektora, skąd Nikola odebrała swoją zgubę.